Dziś piąta opowieść to historia Magdy, która wykarmiła dwoje swoich dzieci. I choć spotkały ją różne trudności (jak choćby krwawiące brodawki) to jednak nie poddała się:
Kiedy byłam w pierwszej ciąży i myślałam, że będę karmić piersią, było to dla mnie dziwne, nie wierzyłam, że dam radę. Miałam obawy jakie to będzie uczucie, czy podołam.
Wiedziałam, że chcę karmić, jednak bałam się, że będzie to dla mnie dziwne uczucie.
W trakcie najpiękniejszej chwili w moim życiu, kiedy położono moją malutką i cieplutką córeczkę na moich piersiach, moje wątpliwości się rozwiały. Pani położna położyła ją na boku koło mnie i przystawiła do piersi, a ona od razu zaczęła ssać, to było cudne uczucie. Chciałam karmić tak bez końca. W szpitalu położne przystawiały mi ją, kiedy miałam problemy, jednak pomoc była niewystarczająca. Miałam pogryzione i krwawiące brodawki. Teraz wiem, że technika przystawiania była zła. Wtedy, jeszcze w szpitalu, wezwałam doradczynię laktacyjną. Bardzo mi pomogła, pokazała różne pozycje i pozwoliła poćwiczyć przy niej, co było dla mnie bardzo cenną nauką. Mogłam spokojnie wrócić do domu i karmić. W domu wszystko dobrze szło, przyszedł nawał, ale podołałam, bo córeczka ładnie ssała. Kiedy miała ok. 10 miesiąca wpadłam na pomysł, żeby podać jej mleko modyfikowane, żeby móc spokojnie wyjść. Miałam problemy z odciąganiem mojego mleka, byłam laktatorodporona. Gdy przygotowywałam mleko modyfikowane miałam wiele obaw, czy córka to wypije, bo pamiętam, że strasznie to śmierdziało i było mi niedobrze. Córka była tego samego zdania, po podaniu butelki odwracała głowę i płakała. Zostałyśmy przy pysznym mleku z piersi.
Kiedy chciałam wyjść zostawiałam ją nakarmioną i wracałam po ok. 3 godzinach, wszystko się dało ułożyć.
Zawsze planowałam, że będę karmić maksymalnie do 12 miesiąca życia dziecka, ponieważ nie wyobrażałam sobie sytuacji, kiedy podchodzi do mnie dziecko, mówi co chce i daję mu pierś. Karmiłam do 16 miesiąca, właśnie wtedy córeczka zaczęła chodzić.
Po około półtora roku byłam w ciąży z synkiem, wiedziałam, że będę karmić i nie miałam już żadnych obaw. Jednak nadal miała plan, żeby karmienie trwało ok. 12 miesięcy. Synka po porodzie nie położono mi na piersi, ponieważ miałam cesarskie cięcie. Na szczęście od razu, gdy przywieziono mnie na salę przystawiono mi go. Karmienie było trudniejsze, ponieważ na początku leżałam tylko na plecach, ale opanowałam to.
Po powrocie do domu wszystko było łatwiejsze, już dużo wiedziałam, byłam spokojniejsza, mleko płynęło.
Szymon troszkę ulewał, ale nie przejmowałam się tym, bo wiedziałam, że to fizjologia. Ok. 11 miesiąca dostałam zapalenia piersi. Od razu pojechałam do poradni laktacyjnej, gdzie otrzymałam fachową pomoc i antybiotyk, przy którym mogłam nadal karmić. Wszystko szybko przeszło i dalej cieszyłam się karmieniem. Synek też nie chciał innego mleka, a mnie to nie dziwiło, radziłam sobie jak przy córeczce. I tak do 16 miesiąca, kiedy zaczął chodzić. Podjęłam decyzję o odstawianiu go od piersi. Pamiętam, że było to trudne, kiedy karmiłam go po raz ostatni, ale to była moja świadoma decyzja.
Karmienie wspominam jako miły i dobry czas.
Były trudniejsze momenty i zmęczenie, jednak nad tymi gorszymi wspomnieniami przeważają te piękne. Był to wspaniały czas w moim życiu, kiedy byłam blisko moich dzieci i dawałam im to co miałam najlepsze, i co dla nich było najlepsze.